
Wszystko we mnie przelewa się chaotycznie. To w jedną. To w drugą stronę. W górę. W dół. Zupełnie jak dopiero co wypita woda. Słyszę chlupiące we mnie myśli. Odbiją się echem. Ode mnie. Od Ciebie, od ciszy. Za chwilę mnie zemdli.
Zwariuję i nic się nie zmieni. Nawet gdybym zdjęła na chwile głowę i odwiesiła ją na wieszak w przedpokoju i tak by to nic nie dało. Bo ja te myśli mam w sobie. W każdej komórce mojego ciała, w każdym pęcherzyku płucnym. One płyną w moich żyłach. Zamiast krwi mam frustrację. Zamiast tlenu wdycham panikę. Tą samą, którą codziennie ludzie wydychają łącznie z przekonaniem, że we wzorze na dywanie, nie ma nic poza zwykłym wzorem. Zespalam to wszystko w jedno szaleństwo.
Myślę, że tak jest dobrze. Tak powinno być. Ludzie muszą dzielić się na takich i takich. To daje równowagę. Takie idealne koło, jak karuzela w wesołym miasteczku. Oni są na dole i siedzą wygodnie, my jesteśmy do góry nogami na szczycie. My widzimy inaczej niż oni, oni widzą inaczej niż my.
Z ich perspektywy my jesteśmy szaleni. Z naszej
szalony jest świat.
Mam niezidentyfikowane uczucie czytając ten tekst za każdym razem, świetna robota uwielbiam twoje notki na blogspocie :)
OdpowiedzUsuńNiezidentyfikowane uczucie - to chyba jedna z rzeczy jakie chce wywołać sowimi notkami więc cieszę się podwójnie :)
OdpowiedzUsuń