
Czerwone różne więdną, włosy
odrastają a ludzie
odchodzą. Nasze papierowe łódeczki toną pod
ciężarem łez. Pokój obok jest pusty. Nie ma nikogo. Widzisz? Bóg
wyszedł. Zostawił nas lezących na podłodze. Nie ma dla nas
ratunku,
nie ma na nas lekarstwa. Na szóstym piętrze mojej
podświadomości ktoś mówi o paleniu książek. Wyrzucam kwiaty od
Ciebie, wiem, że nie masz mi tego za
złe. Zatrzymuję oddech, tak
jest dobrze. Odkrywam
w sobie piekło. Grzeje zmarznięte
dłonie i myślę, że chyba tu zostanę.
Jeśli o nic w życiu nie walczyłeś
to niczego tak naprawdę nie miałeś .
Wychodzi na to, że miałam wiele. Choć nie mam siebie.
OdpowiedzUsuńAh... po prostu piękne ..
OdpowiedzUsuńLudzie odchodzą i to jest najgorsze, co może nas spotkać..
OdpowiedzUsuńOtóż to. I nie mozemy z tym nic zrobić.
UsuńZaglądam tu, zaglądam i czekam na nowy wpis..
OdpowiedzUsuń